Ten dzień miłości początek to dzień dziwności. Posiadanie głupiego głupka jest uroczym aspektem życiowym, a wszystko co otacza albo nie ma sensu, albo go ma. Co za różnica? Ostatnio dni mijają szybko. Nie wiem czy kwestia projektów które robię, czy może bardziej kwestia dużej ilości nauki. I chociaż napisałam, że czas leci szybko, to moment który nadszedł jest przeze mnie znienawidzony. Dokładnie znienawidzona to jest proszę państwa JESIEŃ. Występuje ona w miesiącu PIŹDZIERNIK i jest znienawidzona. Oj jest. Chce mi się spać, ciągle. Śmiałabym i płakałabym na przemian gdyby cokolwiek mi się chciało, bo gdy jest jesień to mi się nie chce. Mam ochotę na ciastko, ok fajnie.
Ale nie te. Skocze po drugie. Dobra, mam drugie. Nie nie, zjem to pierwsze. Drugie przestało mi pasować. W sumie nie mam ochoty na ciastko, batonik będzie świetną opcją. Gdyby tylko był batonik obok, bo oczywiście do sklepu mi się nie chce. Więc zdecydowałam się na drugie ciastko, jebać pierwsze. Chociaż w gruncie rzeczy mam jeszcze trzecie. Trzecie jest ok. Nie, jednak nie jest.
Kurde, nie mam już ochoty na ciastka.
Nienawidzę.
Oj nienawidzę.
Tylko jego mi się chce.
Na okrągło.
W każdej postaci.
Nawet wkurwionego na mnie.
On też nie lubi jesieni.
I jebie ciastka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz