Wczoraj byłam umówiona z Patrycją i Kwaczem, na piwo - u Kwacza. Zadzwonił do mnie kumpel, żeby pokazać mi projekt wizytówki jaki chce, a że postanowił poczekać na osiedlu, na którym się umówiłam postanowiłam szybko wstąpić i ogarnąć temat. Wsiadłam więc w autobus i jechać na dworzec... no prawie. Pieprzone 29. Jechałam sobie grzecznie, kiedy nie zwracając na mnie uwagi przeszedł jeden ładnie ubrany facet, zaraz drugi. Usiedli zaraz przede mną i nagle zorientowałam się, że jeden z nich jest Hiszpanem, a drugi jest najnormalniej w świecie czarny. Chciałam podsłuchać o czym gadają, ale gadali tak szybko, że po 30 sekundach słuchałam muzyki w słuchawkach nadal, nie to, że interesowało mnie co mówili, bardziej to, czy zrozumiem cokolwiek. W końcu autobus był przed moim przystankiem, więc grzecznie ich ominęłam i stałam czekając na dojazd. Nagle słyszę - "You are so beautiful", "see, very pretty" itd. Odwracam się, a Hiszpan z murzynem uśmiechają się do mnie. Puścili oczko i dalej swoje komentarze, zrobiło mi się mega miło więc się uśmiechnęłam, podziękowałam i wyszłam. Machali do mnie i patrzyli na mnie swoim wzrokiem aż do momentu kiedy autobus zniknął z mojego polu widzenia, no chyba, że patrzyli nadal.
Poszłam do Kwacza, później przyjechał Emil, Adam.
Inny Emil.
Emil, który od wczoraj jest w Polsce jeszcze się do mnie nie wybrał.
A i jadłam pizze.
Wygląda jak zgniła, a jest z atramentem ośmiornicy czy jakieś inne chuj wie co.
Po za tym nagrałam dziś projekt, tak film.
cóż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz