czwartek, 31 marca 2016

Wczoraj byłam umówiona z Patrycją i Kwaczem, na piwo - u Kwacza. Zadzwonił do mnie kumpel, żeby pokazać mi projekt wizytówki jaki chce, a że postanowił poczekać na osiedlu, na którym się umówiłam postanowiłam szybko wstąpić i ogarnąć temat. Wsiadłam więc w autobus i jechać na dworzec... no prawie. Pieprzone 29. Jechałam sobie grzecznie, kiedy nie zwracając na mnie uwagi przeszedł jeden ładnie ubrany facet, zaraz drugi. Usiedli zaraz przede mną i nagle zorientowałam się, że jeden z nich jest Hiszpanem, a drugi jest najnormalniej w świecie czarny. Chciałam podsłuchać o czym gadają, ale gadali tak szybko, że po 30 sekundach słuchałam muzyki w słuchawkach nadal, nie to, że interesowało mnie co mówili, bardziej to, czy zrozumiem cokolwiek. W końcu autobus był przed moim przystankiem, więc grzecznie ich ominęłam i stałam czekając na dojazd. Nagle słyszę - "You are so beautiful", "see, very pretty" itd. Odwracam się, a Hiszpan z murzynem uśmiechają się do mnie. Puścili oczko i dalej swoje komentarze, zrobiło mi się mega miło więc się uśmiechnęłam, podziękowałam i wyszłam. Machali do mnie i patrzyli na mnie swoim wzrokiem aż do momentu kiedy autobus zniknął z mojego polu widzenia, no chyba, że patrzyli nadal. 
Poszłam do Kwacza, później przyjechał Emil, Adam. 
Inny Emil. 
Emil, który od wczoraj jest w Polsce jeszcze się do mnie nie wybrał.

A i jadłam pizze.
Wygląda jak zgniła, a jest z atramentem ośmiornicy czy jakieś inne chuj wie co.

Po za tym nagrałam dziś projekt, tak film.
cóż. 













Dla Lecha.



poniedziałek, 28 marca 2016

Tak pusto i tęskno.

Zawsze mówię głupoty
Przyjęłam waszą radę i zrobiłam na odwrót
Byłam po prostu młoda i głupia
Nie byłam taka jaką miałeś nadzieję, że jestem
Jednak gdybyś wytrzymał nieco dłużej
Miałbyś więcej powodów do bycia dumnym

W mojej głowie jest tak głośno
Od słów, które powinnam powiedzieć
A kiedy tonę w swych żalach
Nie mogę cofnąć słów

Im dłużej tu stoję
Tym głośniejsza jest cisza
Wiem, że nie ma cię, lecz czasem przysięgam, że słyszę
Twój głos, gdy wiatr zawieje
Zatem mówię do cieni
Z nadzieją, że może słyszysz mnie, gdyż chcę abyś wiedział

W mojej głowie jest tak głośno
Od słów, które powinnam powiedzieć
A kiedy tonę w swych żalach
Nie mogę cofnąć słów, których nigdy nie wypowiedziałam


Alive.

Święta, święta i po świętach.
Gdybym miała teraz ocenić swoje święta, oceniłabym je na 6. Nie ze względu na rodzinne jedzenie, siedzenie przy stole, bo to marne 1, ale na to, co działo się wczoraj wieczorem/nocy i dzisiaj wieczorem. Oczywiście - nie obyło się bez wyjścia z ekipą. Skończyliśmy na wygodzie oglądając filmy, pijąc i rozmawiając. Dzisiaj byliśmy w sumie wszędzie. Niedawno wróciłam do domu, żeby mama nie siedziała sama. Już jutro ostatni dzień wolnego i aż do maja będzie zapierdziel. 
Co z moimi uczuciami? Stoją w miejsce, nie pasują inne oczy, usta, dłonie, no nic. Brakuje poprzednich, ale tak jak mówię za każdym razem - jest super, tylko tęsknie i jest pusto i chciałabym obecności. Ale jest super, powaga! Po za tym po jutrze przyjeżdża Emil i tydzień szybko zleci, bo w sumie czemu miałby nie zlecieć? Wszystko przede mną, łącznie z 18! 
Czekam z niecierpliwością, na 18, na prawko, na motor, na samochód. Czekam.
Cały czas na wszystko czekam. 
I najwyżej czekanie mnie zabije.





niedziela, 27 marca 2016

Wesołych świąt Wielkanocnych.

Są święta. Miało być fajnie. No nie jest, nie bardzo. Klimat jest z dupy i prawdę mówiąc jedyne o czym marzę to się przytulić. Tyle.

sobota, 26 marca 2016

Wyostrzone mam zmysły.

Dziewczyno usiądź i napisz list.

Drogie kochanie.
Pomyśl, mogłeś mieć kogoś, kto zrobiłyby dla Ciebie wszystko. Mógłbyś polegać na niej zawsze, w każdej sytuacji. Mogłeś z nią rozmawiać, śmiać się, bić, gryźć, kochać się i drapać, mogłeś udawać z nią debili - ale nie. Coś się zmieniło. Pomyśl.
Pamiętasz jej uśmiech? Ten, który tak bardzo Ci się podobał. Ona już nigdy akurat tak się nie uśmiechnie, bo to był uśmiech dla Ciebie. Tylko dla Ciebie.
Pamiętasz, jak wkurzałeś się gdy nie odbierała? Jak bałeś się wtedy, że coś mogło jej się stać? A kiedy oddzwoniła , czułeś ulgę. Pamiętasz jak uśmiechałeś się gdy zobaczyłeś smsa od niej? Jak nie mogłeś doczekać się waszego spotkania? Pamiętasz jak ona mówiła Ci o kolegach, a Ty byłeś zazdrosny, ale zapewniała Cię, że jesteś najważniejszy na świecie? Pamiętasz jak pierwszy raz się pocałowaliście? Pamiętasz jak spaliście ze sobą pierwszy raz? Pamiętasz jak patrzyła Ci w oczy? Pamiętasz jak wyglądała gdy płakała? Pamiętasz jak wyglądała rano po przebudzeniu? Pamiętasz jej smutek na twarzy kiedy musieliście jechać w dwie inne strony? Pamiętasz jak pisała, że czeka w domu? Albo jak razem próbowaliście tańczyć? Pamiętasz długą podróż na wesele? Pamiętasz jak braliście prysznic? Pamiętasz zapach pistacji? Pamiętasz wspólne zakupy? Pamiętasz kłótnie, które kończyły się dobrze? Pamiętasz wasze zmysły, gdy była obok? Pamiętasz jak ściskała Twoją rękę, gdy jakaś dziewczyna na Ciebie patrzyła? Pamiętasz jak martwiła się każdego dnia? Pamiętasz jak płakała, gdy było jej źle? Ale nie była słaba, pamiętasz jej siłę? Pamiętasz jej mokre włosy opadające na twarz? I pamiętasz jak się zakrywała? I pamiętasz ten trochę za gruby brzuch? Pamiętasz jak dzwoniła cały czas? Pamiętasz jak krzyczała, gdy była zła? Pamiętasz moment rozpoczęcia związku? Pamiętasz ponowienie go na tym samym moście? Pamiętasz jak mówiłeś, że chcesz iść i zawsze być? Pamiętasz jak cieszyła się na Twój widok? Pamiętasz to i wszystko?
Pamiętasz jak tęskniłeś?
Pamiętasz jak czekałeś?
Pamiętasz jak pierwszy raz pomyślałeś o niej, że coś dla Ciebie znaczy?
Pamiętasz jak zrozumiałeś, że ją kochasz?
Pamiętasz to wszystko? 
I teraz pomyśl jak wiele miałeś.
Pamiętasz?
Przypomnij sobie.



Niedopowiedzenia.

Pisałam kilka notek dziennie, żeby myśli same wyszły z mojej głowy. Działało. Ostatnio pisałam mniej, bo ani nie było czasu, ani nie było chęci, ani w sumie nic nie było. Tylko pustka. Ostatnio byłam z chłopakami u Halika, a później pojeździliśmy i znów byliśmy u Halika. Wczoraj z Motem, byliśmy u Patrycji, później na stacji jedliśmy pierogi i o północy byliśmy w firmie zabrać kilka rzeczy, a czekał tam na nas Maciek. Wróciłam do domu w nocy i jest całkiem ok. Pierogi, piwo, czemu nie? Ogólnie polecam pierogi ze stacji orlen ! 
Dalej tęsknie, nie kłamię. Mimo wszystko tęsknie i nie to, że sobie nie radzę. Nadal sobie radze, bez problemu, ale szkoda, szkoda, że go nie ma. 






środa, 23 marca 2016

Mówili co upadło raz...

Chciałabym powiedzieć, że u mnie wszystko w porządku. No chciałabym, jak nikt! I zrobię to, u mnie w porządku, trochę brakuje, ale jest ok. Dzisiaj byłam w kinie z klasą, kurde. Nie wiem o co chodziło w filmie. Pierwszy raz mi się zdarzyło, bo wiadomo... czasami go nie rozumiesz, a ten... ten akurat bożesztymój - nie wiedziałam o co chodzi!
Aż jak wychodziłam z kina to śmiałam się jak głupia. 
Ale to był dobry wypad. Byłam nawet w toalecie dla niepełnosprawnych z Sandrą i tak, nie zrobiłam nic, bo Sandra śpiewała piosenkę i puszczała wodę z kranu krzycząc:
 - nie dasz rady? daj pomogę Ci! Ja i mój ocean! 


Już nie jestem taka sama, jak przed miesiącem. Widzę to każdego dnia, że co raz więcej mnie w sobie. Że lubię przyglądać się w lustrze, że czuje się ładniejsza, że nie kombinuje, że uśmiecham się i tylko negatywnie tęsknie.
I to wszystko !

wtorek, 22 marca 2016

Now this is not the end. It is not even the be­gin­ning of the end. But it is, perhaps, the end of the be­gin­ning.

Stoję sobie dzisiaj w miejscu, jestem smutna. Brakuje mi przytulenia, zielonych oczu, dotyku, miłości, co ja będę pieprzyć? Brakuje mi jak chuj wie komu, chuj wie dlaczego, chuj wie po co. Znacie to uczucie gdy wiecie czego chcecie i ktoś coś robi i jest super? Ja też nie. 
A uczucie gdy chcecie, a nie chcecie jednocześnie? I kiedy liczycie, że ktoś coś zrobi, bo Ty nie wiesz co robić, a nikt się nie odzywa? Tak. To akurat znam i ostatnio jest mi bardzo znane. 
Właściwie to wokół mnie jest tyle radości, tyle szczęścia, tyle ludzi. Codziennie ktoś się do mnie uśmiecha, codziennie ktoś całuje mi policzek na przywitanie, codziennie żartują ze mną, codziennie coś się dzieje, codziennie gdzieś wychodzę, codziennie żyje i śpiewam i ćwiczę i właśnie o to chodzi, że codziennie coś jest, a ja czuję się pusta. I tak nie powinno być i tak nie miało być. Gdyby to chodziło o kogoś innego powiedziałabym, że chodziło o test. 
No bo właściwie
"Puść coś wolno, jeśli wróci - jest Twoje. Jeśli nie - nigdy Twoje nie było"


Zgubiłam zdjęcie, powstrzymywałam łzy.
W sumie nie pierwszy raz dziś. 
Ale nie będę płakać, prędzej zachleje się czekając. 





poniedziałek, 21 marca 2016

Kobiety często płaczą.

 - Dlaczego płaczesz? - młody chłopiec zapytał swą mamę.
     - Ponieważ jestem kobietą, odpowiedziała mu.
     - Nie rozumiem, odpowiedział.
     Ona go przytuliła i rzekła: ...i nigdy się nie dowiesz, ale nie martw się to normalne.
     Później chłopiec spytał swojego Ojca, dlaczego Mama płacze bez powodu?
     Wszystkie kobiety płaczą bez powodu. ...było to wszystko co mógł mu odpowiedzieć.
      Mały chłopiec urósł i stał się mężczyzną i wciąż nie wiedzą dlaczego kobiety płaczą. Nareszcie uklęknął złożył ręce i zapytał: Boże... Dlaczego kobiety płaczą (tak łatwo)?
     A Bóg mu odpowiedział...
     ...Kiedy tworzyłem kobietę postanowiłem ją uczynić wyjątkową. Stworzyłem jej ramiona na tyle silne by mogła dźwigać ciężar całego świata! Dałem jej nadzwyczajną siłę, pozwalającą jej rodzić dzieci jak również znosić odrzucenie, spowodowane czasem przez jej własne dzieci! Dałem jej stanowczość, która pozwala jej na opiekę nad rodziną i przyjaciółmi.
     Niestraszna jej choroba!
     Stworzyłem ją wrażliwą, aby kochała wszystkie dzieci, nawet wtedy, gdy jej własne ją bardzo skrzywdzą!
     Dałem jej siłę, aby opiekowała się swoim mężem mimo jego wad, Zrobiłem ją z żebra swego męża, tak, aby chroniła jego serce!
     Dałem jej mądrość, aby wiedziała, że dobry mąż nigdy nie skrzywdzi swej żony. Czasem jednak testuje jej siłę i wytrwałość żony w wierze w niego. Synu, na sam koniec...
     Dałem jej również łzę do wypłakania. Jest to jej jedyna słabość! Jeśli kiedyś zobaczysz, że płacze, powiedz jej jak bardzo ją kochasz i jak wiele robi dla innych. I jeśli nawet wciąż płacze, sprawiłeś, że poczuła się o wiele lepiej.
     Ona jest wyjątkowa! 

Czy pamiętasz kim byłeś, zanim świat powiedział Ci kim masz być?

Generalnie przecież to o to chodzi. O to spojrzenie, które mówi "chce Cię", o ten mocny uścisk i słowa, ze nikomu już nie oddam. O to złapanie za rękę. Kobiety, które mówią, że chcą być tylko swoje nie do końca kłamią. Owszem chcemy być rzucane na łóżko, łapane i odciągane od robienia obiadu. Chcemy widzieć zazdrość i troskę. Każda kobieta, prawie każda potrzebuje żeby ktoś na jej punkcie wariował. Żeby ją sobie przywłaszczał, chciał jej i nie czekał aż zdejmie buty. Tak, kobiety zdecydowanie chcą radzić sobie same, spełniać się, być w czymś najlepsze, ale wcale, choć może tak to wygląda, nie chcą być same sobie. 
Wiecie czego mi też brakowało, przez te 18 lat życia, które prowadzę? 
Prostego zdania, które brzmiałoby "Jesteś taka, jakbym chciał", "Jesteś taką, jakbym chciała", albo chociaż "Jesteś taką,  jakbyśmy chcieli". Jestem osobą, którą o uczuciach trzeba zapewniać, utwierdzać, dowartościowywać - mimo wszystko. Ludzie, którzy najwięcej gadają na zasadzie - "będzie dobrze" sami tak naprawdę do końca się nie podnieśli. Marne istotki na kolanach moralności. A ja tam chciałabym, żeby ktoś w środku nocy napisał mi smsa, że mnie kocha! A co! 
Ale zaczęłam wychodzić bardziej z założenia, że muszę zacząć doceniać szczegóły. Poranną kawę, dobrą książkę, zachwycającą mnie piosenkę. Że muszę znaleźć szczęście w każdym uśmiechy innej osoby, bo nikt nie uczyni mnie szczęśliwą, jeśli sama najpierw nie odnajdę w sobie szczęścia. I nie ma co udawać twardej ponad innych, bo żeby nie wiem jak człowiek był twardy, to z każdego uczucia coś w nim zostaje. Uczy się czegoś, czego dawniej nie umiał ,raz to jest dobre, raz nie.I z siebie też coś komuś zostawiamy w spadku.











niedziela, 20 marca 2016

Zdenerwował się gdy obcy facet powiedział, że dziewczyna na tapecie jest jego. Dlaczego więc teraz pozwala innym się do mnie zbliżyć zamiast być obok?

Ludziom się wydaje.

Kiedy jesteśmy maluchami - wydaje nam się, że świat jest taką wielką przestrzenią, gdzie wyjście z domu sprawia, że gubimy się i nigdy nie odnajdujemy. I po części, kiedy już jesteśmy ludźmi dojrzałymi, dorosłymi, po prostu większymi - po części się to nie zmienia. Nie wydaje nam się już, że świat jest wielką przestrzenią - my to wiemy. Tylko nie boimy się zgubienia. Ludziom się wydaje.
Wydaje im się, że skoro się uśmiecham to jest u mnie super. Nie dostrzegają, że czasami w środku mnie rozpierdziela, że pobiłam się z siostrą, widziałam kłótnie rodziców, czy ktoś złamał mi serce, że tata znów wyjechał, albo mama. Od zawsze wszyscy myśleli, że mnie znają. Ale dlaczego tak się mylą? Mylą się, że mnie rozumieją we wszystkich kwestiach. Czuję czasami potrzebę bycia samą. To zupełnie normalne. Jedyne czego oczekiwałam od ludzi to wsparcia, to był zawsze mój priorytet. U rodziców go nie było, ani u siostry, nawet przyjaciółki mi go nie dawały, co z czasem się zmieniło. W gruncie rzeczy szukałam kogoś kto da mi wsparcie i kiedy już sądziłam, że znalazłam tą osobą słyszałam "jest mu ciężko, musisz go zrozumieć", albo "wymyślasz", "przesadzasz". I tego wsparcia tak najbardziej mi brakowało, że gdy płacze to wsiada w samochód i przyjeżdża pomimo kilometrów, żeby dać mi buziaka w czoło, przytulić i żeby dać mi odżyć. Żeby uczucia wybuchły i zniknęły bez ładu i składu. Nie chciałam dostać nieprzespanych nocy, które mi ostatnio towarzyszą. Wierzą, że wszystko jest ok, bo myślą, że zawsze jest tak jak widać. Nic bardziej mylnego. Więc pomimo tego, że są ludzie, którzy o mnie walczą, każdego dnia wchodzą w moje łaski i próbują zrobić wszystko bym była obok - nie potrzebuje tego, by obok nich stać. Zawsze radziłam sobie sama, zawsze było tak, że mała Klaudia musiała sobie radzić. Z chorobą, z cukrami i z dojrzałością, która mi towarzyszyła pomimo tego, że broniłam się przed nią jak nikt inny. I kiedy robiło mi się źle, gdy tata mówił mi, że za szybko dorosłam - wcale mi to nie ułatwiało. Tylko los układa się u mnie tak, że przez niektóre sprawy najnormalniej w świecie poznaje ludzi, którzy mają być wsparciem, a wieją.
A tak naprawdę, po prostu mnie nie zrozumieli.
Nie zrozumieli żadnego : "Proszę. odzywaj się", które było dokładnie "Proszę, kochanie, zawsze byłam zdana na siebie, potrzebuję czuć, że jesteś"
Nie zrozumieli żadnego : "Jest mi smutno kiedy o mnie zapominasz", które było dokładnie "Boję się, że mnie zgubisz"
Nie zrozumieli żadnego : "Nie krzycz", które dokładnie oznaczało "Wychowałam się w krzyku, nie krzycz - zadajesz mi ból sobą i moimi wspomnieniami"
Nie zrozumieli żadnego : "Chciałabym żebyś się przeprowadził" co oznaczało, "Chciałabym żebyś był blisko, żebym zawsze mogła wpaść w Twoje ramiona i zawsze móc być obok"
Nie zrozumieli żadnego : "Chce żyć", które oznaczało "Chce móc robić wszystko wiedząc co dobre i złe, żeby zawsze móc z czystym sumieniem patrzeć Ci w oczy, kiedy tulisz mnie do snu"
Nie zrozumieli żadnego : "Jesteś cudowny", które mówiło "Jesteś mężczyzną, z którym chce żyć, wziąć ślub, zbudować dom, mieć dzieci"
Nie zrozumieli żadnego : "Potrzebuje czasu", które oznaczało "Pogubiłam się w życiu, nie radzę sobie"
Nie zrozumieli żadnego : "Bądź", które krzyczało : "Potrzebuje Cię, kocham, chce być, proszę daj mi siebie i bądź obok. Po prostu bądź i nie myśl co było, co jest. Po prostu bądź"


A właściwie nie zrozumiał.

sobota, 19 marca 2016

Mężczyźni ko­jarzą mi się głównie ze sportem. Większość z palantówką.

Ile było dni, gdy myśleliśmy, że życie jest jak szkło? Kruche, lecz umie zranić. Nie żałuję przeszłych dni, bo stałam się tym kim jestem dziś. Nie żałuj, bo stałam się kim chciałam być - metodą prób. Przeżyłam wielką wyprawę i jak twardy głaz zbierałam krople deszczu na siebie i jakoś były dni, kiedy wokół mnie nie było nikogo i dałam radę. A przecież nic nie jest ważne, kiedy wznoszę się ponad wszystko. Nauczyłam się nie rozdrapywać starych ran. I chociaż nic nie jest na pewno, to nie jestem całkiem sama i jest okej. Miś - mówię do Raketa. Dzwonię do kumpli, kumple dzwonią pytając co u mnie. Widuje się ze znajomymi. Nie wyobrażałam sobie, że siła może wypełniać moje ciało. Co zmieniło się? Właściwie dużo, ale co z tego skoro trochę jest pusto. Obecnie gadam z Sandrą, niedawno wstałam i zdążyłam zjeść. Regeneruje siły na wieczorną imprezę urodzinową. Jutro zagadam z Adasiem, żeby pojechać na krywlany zobaczyć zlot, bo czemu nie? O 14 idę ćwiczyć. 
Polubiłam ćwiczenia. 




Bo ja, tak ja. 
Chciałam by było wynagrodzone. 
Bo ja, tak ja.
Wierzę. 
Mówili : "NIE MA ŻADNYCH SZANS"
Mówili : "CO UPADŁO RAZ - JUŻ NIGDY NIE ODRODZI SIĘ"
A nadzieja moja nie umiera.

piątek, 18 marca 2016

Aż wszystko jebnie.

Wróciłam o północy, jak kopciuszek. Położyłam się do łóżka i leżę. Dziś był dobry dzień, owszem miałam pewne załamanie, które można dostrzec w poprzedniej notce, ale jest dobrze, a nawet lepiej. Tak czy siak wtedy napisałam szczerze, że tęsknię i wcale się tego nie wstydzę. Mniejsza o to. Zauważyłam, że ucieczka od moich problemów polega na pomaganiu innym w ich problemach. Zrozumiałe więc jest dla mnie już to, że psychologów uważa się za osoby bardziej niezrównoważone od ich pacjentów.

Nie wyobrażasz sobie jak 
Dziś wdzięczny Ci jestem,
Że nie skreśliłaś mnie, ot tak,
Że dałaś mi przestrzeń.
I tak mi wstyd, zgubiłem rytm,
Tak jakby werbel grał pod włos.
Zrobiłem źle i zwijam się w kłębek,
Kłębek...

Lecz ja, tak ja,
Ja Ci wszystko jeszcze wynagrodzę...
Bo ja, tak ja,
Skoczę z Tobą na najgłębszą wodę...
Ja, tak ja,
Ja za Tobą pójdę w wielki ogień...
Bo ja, tak ja,
Tej miłości więcej nie zagłodzę...

Mówili: "Nie ma żadnych szans"...
Mówili: "Co umarło raz
Już nigdy nie odrodzi się"
Nadzieja nie umiera...

Nie wyobrażasz sobie jak
Mnie siłą wypełnia
Tej równowagi błogi żar,
Choć wiem, że jest chwiejna.
Lecz płynie czas, łagodzi w nas
Niewywietrzony jeszcze żal,
Co zmienił w dym tandetny fajerwerk,
Fajerwerk...

Lecz ja, tak ja,
Ja Ci wszystko jeszcze wynagrodzę...
Bo ja, tak ja,
Tej miłości więcej nie zagłodzę...

Mówili: "Nie ma żadnych szans"
Mówili: "Co umarło raz
Już nigdy nie odrodzi się"
Nadzieja nie umiera...


No weź to poczuj, bo nie możesz stać z boku - musisz poczuć to!

Nie będę ukrywać. Napiszę szczerze co u mnie. U mnie wygląda sprawa tak:
○ Mama jest już w domu, ale się nie rusza. Leży w łóżku i prawie nic nie mówi. Czasami wstanie do łazienki, ale po za tym nie da rady nic. Mówi, że nie wie czy bardziej boli ją kręgosłup czy głowa. Jedzie na ketonalu i cały czas jest źle, bardzo źle i tylko modlić się, żeby więcej płynów już nie wypłynęło, bo nie chce stracić mamy. Po za tym od tabletek chodzi jak naćpana i tylko czasami słyszę jak płacze w nocy i sama po cichu zaczynam płakać. 
Nienawidzę cierpienia. 
○ Zaczęłam wychodzić z domu i wracać późno, nie to, że jakoś specjalnie mnie do tego ciągnęło, tęskniłam za tym - tak, to prawda. Ale z tęsknotą da się żyć, po za tym? Po za tym trochę pale, a nie lubię tego ścierwa i piję. Często piwo, rzadko whisky i tylko Radek na mnie krzyczy, że to nic nie da, że właściwie nie da się zapomnieć, nie zatrzymuje uczuć, a alkohol, cóż...alkohol nie pomaga. No nie, nie pomaga. Ale czasami fajnie gdy na duszy robi się tak wesoło. 
Mimo to nie polecam. 
○ Tęsknie. Pomimo spotkań z kumplami, randki, wypadów - tęsknie. I nie wstydzę się tego, może mój były chłopak ma satysfakcje, że sobie nie radzę. Ale radzę sobie, tęsknie, mam żal, jestem rozczarowana i czuje się oszukana, ale żyje. Codziennie się uśmiecham, śpiewam, tańczę i żartuje. I co z tego, że czuje, że tęsknie i że moje serce cały czas krzyczy, skoro żyje. Codziennie rano wstaje do szkoły, ruszam się, wracam to ćwiczę, pisze ze znajomymi, spotykam się, późno zasypiam, mało śpię i mało jem, ale żyje i wierzę, że będzie jeszcze lepiej, radze sobie sama tak jak radziłam sobie do tej pory. 
Zawsze.
○ Wierzę, że ludzie się zmieniają, że jeszcze trochę i anioł stanie pod moimi drzwiami, bo teraz gdy patrzę na puste plamy po zdjęciach nie widzę nic, ale wierzę. Tylko po co wierzę? Jeszcze wierzę, nie wiem. Naprawdę nie wiem po co i na co, ale wierzę, bo właściwie, dlaczego nie?
 Przecież to nic nie kosztuje.
○ Staram się widzieć wszystko na kolorowo i widzę. Tylko czasami robi mi się smutno, że ktoś kto kochał, po prostu zostawił mnie samej sobie, że nie walczył, chociaż próbowałam.
I nikt mi nie wmówi, że ostatniego dnia nie zadzwoniłam i nie powiedziałam, że się da naprawić. 
Nikt mi nie wmówi. 
○ Nie rusza mnie, gdy mój tato nazywany jest teściem i słyszę "A gdzie Twoja Klaudia?". Przecież ja wiem, że ja już należałam i teraz nie należę do nikogo. Chociaż mogłabym, to nie należę. I dobrze mi tak, tylko czasami strasznie mi smutno, a potem włączam jakieś disco i zaczynam tańczyć, albo ćwiczę.
 Ćwiczenia są spoko.
○ Niedługo prawko, samochód już wybrałam, motor też. Wszystko przede mną, bo czemu nie?
Najwyżej ktoś zginie, albo ja. 
○ Dziś jest ten dzień, kiedy siedzę - zaczyna robić mi się smutno - mówię - mam wyjebane. I w sumie mam, ale potem wraca i tak w kółko i to takie dziwne, że nie myślę o tym, co robi, z kim jest, kogo zdążył już obrócić i jaka panna już gdzieś tam siedzi w jego głowie, ale już nie wierzę, że jestem tą jedyną i że "długo będę ważna". Nie wierzę, w to akurat nie wierzę, bo to też nic nie kosztuje. Więc nie muszę, mam wybór. Jak zawsze. Bo kto kocha, ten zrobi wszystko by być, nawet daleko, ale cały czas blisko, lub blisko, ale daleko.
Nie ważne.
○ Odpaliłam deadpool'a i wyłączyłam - za dużo wspomnień jeszcze.
○ Powinnam iść do kina, ale nie chce.
○ Zostało 12 dni do przyjazdu Emila, całe 7 dni spędzimy śmiejąc się z ludzi, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. 
Prawda?
○ Radek oddał laptopa do naprawy, więc dwa tygodnie nie mam z kim grać. Śmieje się, że będę grać z Piotrkiem - kolegą Radeczka - ale nie, to jego kolega i on gra tylko w fifę.
○ Znów wygrałam w kenno. 
○ Jako jedna z dwudziestu osób napisałam wypracowanie na wosie.
I tak dostanę kosę, chociaż trochę wiedziałam.
○ Mam na telefonie fajną tapetę, wcześniej miałam od razu cycki, teraz mam faceta na motorze, bo zdjęcie kobiety na motorze było rozmazane.
○ Usłyszałam, że kolega tylko mi dałby jeździć swoim samochodem, a wiadomo - 
"Kobieto jeśli facet daje Ci pojeździć swoim najukochańszym samochodem - jesteś szczęściarą"
○ Tato wrócił z Elbląga, żałował, że nie wziął mnie ze sobą. 
Cóż, następnym razem. 
○ 9 Kwietnia mam 18 Gabrysi, nie miałam iść sama, ale idę - szkoda.
○ Zastanawiam się czy 19 składać życzenia - może - jeszcze jest czas.
○ 27 Kwietnia kończę 18, a jedyne na co czekam w związku z tym to prawko.
○ Idę pomóc mamie.
○ I obejrzeć film.

Dziś jest kurde ten dzień i tylko czekam na wieczór, żeby móc się napić i na obiad - bo chce mi się jeść. (w końcu!) 








Jest jak jest.

Jest jak jest, no cóż.
Zaczął się weekend. 
Piątek, piąteczek, piątunio.
Plany? MAM!
Ale nie mogę doczekać się jutra, bowiem jutro Sylwia ma urodziny i jedziemy tam! A że nie jadę sama, tylko ze swoimi ziomkami, to nie chce nic więcej. Tylko usiąść i w dobrym towarzystwie wypić piwo. Ostatnio uciekam od swojego życia w inne życie, ale nadal swoje. Co jest ok. Prawie ok, bo Klaudia ta, Klaudia - ani nie pali, ani nie pije zbyt wiele. A ta Klaudia, no cóż. 
GOODBYE MY LOVER.
Dzisiaj skończyliśmy zajęcia wcześniej, a ja właśnie pisze z kobietą od projektu. Wygraliśmy konkurs (tak, ja też wygrałam!) i wygraliśmy drona. Mamy drona, yey! 
Czekam na 20, bo wtedy wychodzę. Teraz zabieram się za sprzątanie, trzeba zmienić pościel, powycierać kurze i posprzątać w szafie.
Więc do dzieła. 

Jak można?

Jak można być takim zakłamanym? Piszę by dać upust emocjom. Jak można być tak zakłamanym żeby w związku korzystać z portalu randkowego i wmawiać komuś, że nie pamięta się hasła gdy ta osoba poprosi o zobaczenie? Jak można zabraniać kontaktować się z kumplami samemu siedząc i pisząc z dziewczynami na badoo? Jak można być tak zakłamanym?
To jedno.
Ale jak można być tak głupią żeby nie drążyć tematu, że facet o super pamięci nie pamięta hasła, a kiedy się rozstajecie - bum! - pamięta i ustawia znów swoje konto jak gdyby nigdy nic. I wtedy okazuje się, że pojawiają się nowe koleżanki, przyjaciółki i wszystko staje się jasne.
I nagle znów przestajesz wierzyć w to, że cokolwiek miało dla niego znaczenie.
Ale nie wywołuje to smutku, tylko żal i rozczarowanie, o czym wspominałam wcześniej. Ale jak? Jak tak można? Jak można korzystać z portalu będąc w związku?
Jak można wysłać swojej miłości zdjęcie innej laski, albo napisać, że już się jej nie chce akurat w dzień kiedy jej wlasna mama może umrzeć. Kurwa jak?!

czwartek, 17 marca 2016

Ludzie zawsze zauważą zmianę Twojego podejścia do nich ale nie zauważą, że to ich zachowanie spowodowało tę zmianę.

Pierwszy raz byłam na randce w ciemno, kurde - jazda bez trzymanki. Zostałam do tego namówiona, bo prawdę mówiąc nie mam ochoty na randki. Umówiliśmy się, spotkaliśmy - chłopak...cóż. Facet, mężczyzna w wieku produkcyjnym - pomyślałam. Zarost, ponad 180 cm wzrostu, jedynki na nogach,  kaptur na głowie, proste zęby - uśmiecha się. Myślę - pierwsze wrażenie z głowy, głośno oddycham. Podaje mu rękę - Klaudia - mówię. Paweł - ściska moją dłoń. Przeprasza mnie na chwilę, odbiera telefon. Rozłącza się po krótkiej rozmowie i przeprasza - wybacz, planuję z kumplami wyjazd za granicę na snowboard. Uśmiecham się, nic nie szkodzi - mówię. Zastanawiam się, zapraszał mnie na snowboard jeszcze przed spotkaniem. Zaczynam się śmiać w duchu. Rozmawiamy. Idziemy parkiem rozmawiamy. Jakoś nie mam ochoty na niego patrzeć, czuję, że robię coś wbrew sobie, że nie ma już miejsca na innego chłopaka, przynajmniej nie teraz. Tfu, faceta. Ale idę, rozmawiam, śmieję się. Opowiada mi o studiach, opowiada o pracy, ja opowiadam o mamie, rozmawiamy - o dziwo, wspierał mnie jeszcze przed spotkaniem. Rozmawiamy więc, opowiada mi o rehabilitacji. Wymieniamy poglądy i siadamy na ławce nad wodą. Siedzimy, dalej rozmawiamy. Wybraliśmy feralną ławkę - spadło oparcie. Przesiadamy się. Rozmawiamy, śmiejemy się, żartujemy i dowiaduje się, że ma 27 lat. Odprowadza mnie na przystanek. Śmieje się, że już się nie odezwie. Ale on zaprzecza, przecież wczoraj pisał do mnie w pracy, bo interesowała go rozmowa ze mną. Myślę sobie - ok, super. 
Żegnamy się, dziękuje za spotkanie. Wracam do domu, jem obiad. 
Słucham muzyki i wychodzę na szluga. 
Dzięki kochanie, zaczęłam palić. 




Przyzwyczaić się nie jest trudno.

Siedzę na matmie, to pierwszy raz kiedy pisze notkę w szkole. Klasa pisze sprawdzian. Mnie w szkole nie było miesiąc, więc nie pisze. Całe szczęście w sumie. Zostało 13 dni do przyjazdu Emila. Dzisiaj mam dwa spotkania. Ohoho. Niedługo święta i znów będzie trzeba odpowiadać na pytania całej rodziny gdzie jest i jak tam z (tu wstaw imię).  To męczące, mówienie każdemu po kolei, że to już, że nie wyszło, się skończyło, że nie było walki i tyle. Pooooszło. Cóż.
Ale to nie tyczy się tylko tego. Ludzie pytają wielokrotnie o różne rzeczy. O to co Cię smuci, cieszy i tak dalej. Wspomnienia zawsze wywołują smutek. Nie sprawiają, że płaczesz, że tęsknisz, oddają uczucie tego, że coś się skończyło i ma się żal. Nic więcej. Tak jak zostało to mi, żal. Zawsze zostaje ten kawałek żalu, bo w końcu coś było, coś się działo, ale to nie jest koniec życia, wszystko idzie do przodu, otaczają Cię ludzie, którzy Cię szanują, kochają, dbają o Ciebie i są. Zmieniają się, odchodzą, wracają, każdy ma szansę i każdy ma wybór. Dziś, wczoraj, jutro. Nie sztuką jest spalenie mostu, sztuką jest pozwolić ludziom jeździć po nim ze swoim stoickim spokojem i z brakiem jakiegokolwiek odczucia wobec tego. 
Po prostu.

środa, 16 marca 2016

Dostałam nową pompę. 
Byłam w szpitalu.
Z mamą kiepsko. 
Boli mnie ząb.
Przespałam 8 godzin.
Zjadłam już jeden posiłek (!)
Porobiłam zdjęcia z głupimi minami.
Umówiłam się na dziś i na jutro.
Czekam na wieczór. 
Mam się bardzo dobrze.
Nadal jestem chora. 
Uśmiecham się.
Posprzątać muszę.
Czekam na prawko.
Wybrałam samochód.
Motor w garażu. 
Jest zajebiście!

~ SKREŚLONY NA LIŚCIE~









Edition: Mojej mamie wypływał płyn rdzeniowo-mózgowy.
Nie rdzeniowo-kręgowy.

Z tego wszystkiego po prostu pojebało mi się konkretnie.
Nadal jest źle. 

wtorek, 15 marca 2016

Bezpośrednio tam - gdzieś.

Czasami tak bardzo staramy się uszczęśliwić wszystkich wokół, że nie przychodzi nam do głowy, iż może wystarczy uszczęśliwić tylko jedną osobę. Otwórz się. Wpuść do swojego serca kogoś kto rozumie Ciebie, Twoje poczucie humoru, Twoją muzykę, Twoje marzenia. Nie umawiaj się z kimś, kto zamyka Ci oczy na cud, jakim są Twoi przyjaciele, Twoja rodzina i Ty sam. Znajdź kogoś, kto sprawia, że się uśmiechasz, śmiejesz i bujasz w obłokach przez całą drogę do domu. Jeśli myślisz, ze jesteś za mały, żeby mieć wpływ na świat, to nigdy nie znalazłeś się w namiocie z komarem.
Powiem wam, że z mamą nadal źle. Jest już w domu i trzeba się nią opiekować. A kiedy wczoraj wyszłam o 20 po wafle do białej, wróciłam przed 12 bez wafli. Nie zdążyłam kupić. Przy okazji widziałam się z Halikiem po roku. Oczywiście buziak buziak i co usłyszałam? Że schudłam! 
Każdy kolejny komentarz sprawia, że mam ochotę ćwiczyć. Co raz więcej. I Emil mnie motywuje, ciągłym gadaniem o wychodzeniu na siłownie i Ada mówiła mi, że miałam zacząć z nią chodzić, ale chyba wole domowe zacisze. Wczoraj byłam w naleśnikarni, zjadłam dużego naleśnika i prawdę mówiąc dalej nie jadam zbyt wiele, chociaż teraz jem przynajmniej dwa posiłki, nie jeden. Tylko, że nadal nie śpię. Dziś też stuknęły tylko 4 niecałe godziny. Nie mam pojęcia jak funkcjonuje. 
Przy okazji dowiedziałam się, że moja mama i tato Gabrysi kiedyś się całowali. Obie tak się śmiałyśmy. Beka. 
W ogóle dzisiaj odpowiedziałam na cześć dla takiego Kuby, siedział u nas w szkole na schodach czekając na swoją dziewczynę. Więc Gabi zaczęła się śmiać, że to nie ona nisko upadła. Zaśmiałam się i odpowiedziałam, że już więcej przy niej nikomu cześć nie powiem i po 10 sekundach zobaczyłam swoich kochanych przyjaciół ze starych lat i wyrwało mi się takie głośne "CZEEEEEŚŚĆĆ!" 
Gabrysia ścisnęła bekę, a ja powiedziałam do Maćka - "Klaudynki nie przytulisz?!" a ona poszła dalej. Przywitaliśmy się, ja Maciek i Adaśko, pogadaliśmy trochę i poszłam. 
Gabrysia gniła ze mnie całą drogę, bo Maciek sięga mi głową do brody. 






 I dzisiaj dosłownie zaszalałam, a wczoraj zrobiłam podobnie.






Przeglądając zdjęcia i usuwając wielką ich ilość natrafiłam na swój stary pokój, którego niedoskonałą panoramę robił Arczi przeszło trzy lata temu i moją kochaną tapetę z kiedyś.



poniedziałek, 14 marca 2016

Fair Fair Fair.

Wczoraj pierwszy raz od bardzo dawna piłam whisky.
Z mamą źle, bardzo.
Ja żyję i nawet się uśmiecham.
Dobra mina do złej gry.
I wygrałam w zdrapkach 6 zł.
I w Kenno - 8. 


A typ, który tłumaczył mi zasady gry w kenno za 20 zł, pokrój - bogaty wiesiak.
Przegrał tego dnia w lotto 4 koła.
Pani z lotto potwierdziła.

I zapytała gdzie mój chłopak.
No cóż :)

niedziela, 13 marca 2016

Dobrze pamiętam swoją ulubioną ławkę.

Przegadałam całą noc na skype. 
Skończyłam rozmawiać o 7 rano i położyłam się spać by zaraz w biegu jeść śniadanie, myć głowę, malować się i jechać do mamy. Do szpitala. 
Nadal jest źle, ale jestem dobrej wiary, już w sumie każdy się modli o jej zdrowie. 
Znajomi codziennie dzwonią i pytają mnie co z moją mamą, zawsze na koniec życzą jej zdrowia. To cudowne uczucie, że martwią się ludzie, którzy nawet jej nie znają. 
Później byłam w kafejeto na super dobrej kawie miętowej. 
Wróciłam do domu, słucham hemp gru i piszę notkę.
Będę malować paznokcie. 
Pokorność....
Dość rzadka cecha. Coraz mniej widoczna w naszym społeczeństwie. W końcu, co to pokora? Jak świętoszki jakieś będziemy się tu za noski wodzić? Naprawdę? Pokora i pokorność jest czymś więcej niż tylko pięknym uśmiechem przy przyjmowaniu komplementów, ale tym samym luźnym stylem przy miłych i budujących słowach, jak i przy uwagach czy radach, które często mają swoją podstawę głębiej niż w samym obrażaniu Cię. Nie..
Bez paranoi i przesady. Nie mówię by każdą krytykę brać do siebie, załamywać się i zaprzestać ochoty na życie. Chodzi w tym o to by rozróżnić krytykę od troski i chęci pomocy. Ludzie tak mają, że jak kochają to pragną to robić najlepiej jak tylko potrafią. Nie ważne czy to miłość do kogoś, gdzie się troszczymy o inną istotę, a czasami wręcz włazimy jej przysłowiowo "do dupy" by była szczęśliwa, czy też do czegoś takiego jak pasja, którą wciąż che się rozwijać i doskonalić. Bo to właśnie to leży w naszej naturze. Dążymy do perfekcji siebie przez robienie tego co kochamy. Tylko często nie potrafimy odróżnić setek kłamstw od diamentów prawdy. Zamykamy się w swojej skorupie nie pozwalając ani sobie odkryć siebie, ani innym zobaczyć swojej prawdziwej twarzy. Przy każdym złudnym uśmiechu ubierając maskę cwaniaka bądź niedowiarka losu. Nie łatwo jest wyjść ze swej samotni wyrzucając wszystkie przebrania i wcześniej przybrane "właściwe role". To właśnie przede wszystkim dlatego tak rzadko spotykaną w dzisiejszych czasach cechą niestety jest pokorność. 

Przy okazji, mam zajebiste skarpetki.






sobota, 12 marca 2016

Uważaj z kim tańczysz.

Przyznaje się, nie daje rady z myślą o mamie. Wczorajsze wydarzenie sprawiło tylko, że krzycząc w duchu i wylewając łzy zerwałam zdjęcia wraz z farbą, połamałam łodygi róż, porwałam kartki i wszystko wrzuciłam do pudełka. Miśka ubrałam w bluzę i wszystko wyniosłam do garażu. 
Skończyłam etap.
Muszę być silna, dla mamy, dla siebie. 
Dlatego chociaż po dzisiejszym dniu mam łzy w oczach - uśmiecham się.
Naukowcy udowodnili, że kiedy nawet podczas złości się śmiejemy - na siłę - zaczynamy być szczęśliwi. Nie będę kłamać jeśli powiem, że wszystko co działo się wczoraj i wcześniej - mam to głęboko w dupie, haha. Nie chce mi się o tym myśleć - więc nie myślę. Nie chce pamiętać - więc wyjebałam wszystko. 
Kończę książkę - jestem umówiona na rozmowę z wydawnictwem. 
Nie mogę doczekać się 30 marca, bo pewien głupek, taki całkiem kochany, który od kilku dni sprawia, że się uśmiecham kiedy jest mi smutno, ten który krzyczy na mnie, bo jestem wyjątkowa. Ten sam, który cytując - "rozpierdoliłby każdego kto Cię teraz skrzywdzi"i ten sam, który zawsze gdzieś tam był, zawsze stał obok, czekał i żył. Więc ten głupek postanowił przylecieć do mnie. Na cały tydzień! Tysiące kilometrów. 
Przedwczoraj spędziłam czas z Adą, wczoraj spędzałam czas z Patrycją, dziś spędziłam w szpitalu i z Gabką na zakupach, kupiłam zajebistą kieckę - wyglądam w niej lepiej niż lepiej. I dziś...no właśnie! dziś, żeby móc normalnie funkcjonować, odrzucić na bok myśli o mamie czekam na swojego ziomeczka, którego imienia nie zdradzę, czekam, bo wraca z pracy i jedziemy. Jedziemy pooglądać driftujące samochody, wypić piwo i pogadać - kurwa! 
Skończyłam kolejny projekt, namnożyło się ich, bez kitu. 
Ćwiczę - cały czas. 
Jedyny minus jest taki, że nie sypiam i nie jem, ale może jakoś przyjdzie mi to na dobre, kto wie? 
Właściwie obudziłam się dzisiaj z myślą, że serce rwie mi się do przodu. 
Że to za dużo, że koniec, że dziękuje, wypierdalaj.
Że jestem warta więcej niż ktokolwiek inny.
Dziś w nocy gadałam z Jackiem, najebany Jacek gadał ze mną od 4 mniej więcej do 6. I uciekłam od problemów swoich i wydarzeń, wydarłam się na niego, bo odwalił kolejną akcję, która dla mnie jest jebnięta i po prostu - moje myśli, z mojej głowy - odpłynęły.
Nie mają dla mnie żadnego znaczenia. 
Jest tylu chłopaków, Ci, którzy pragną trzymać mnie za rękę. 
Sypiać obok mnie, nosić mnie na rękach i chcą mojego szczęścia, ciągle dzwonią, piszą, zapraszają -gdzieś. Ci, którzy dali mi kwiatki na dzień kobiet, Ci którzy zadzwonili złożyć mi życzenia. 
A właśnie, dostałam życzenia w dzień kobiet od obcego numeru. 
Podziękowałam, ale napisałam, że chyba pomyłka.
A tu co się okazało? 
Że to chłopak, który rok temu w maju wziął ode mnie numer telefonu na rap pikniku i wyjechał za granicę - więc się odzywa - bo wrócił. 
Ale cisnęłam bekę. 




A właśnie. 
Wiecie co jest wspaniałym uczuciem?
Że ktoś udaje, że Cię nie kocha.
Że mu nie zależy. 
Że robi wszystko specjalnie żeby Cię bolało.
I owszem, wcale tak nie jest. 
Trochę popłaczesz i rezygnujesz, bo nie boli Cię jakaś blondyna na zdjęciu. 
Boli tylko to, że wiesz, że ta osoba robi to specjalnie.
Żeby Cię skrzywdzić.
Rezygnujesz z tej osoby.
Nie interesuje Cię już, że jesteś tą jedyną, bo...
bo najnormalniej w świecie zajął się kimś innym.
Dokonał wyboru.
Skoro wolał spędzać czas z jakąś panną niż być przy Tobie.
Więc znikasz.
Nie ma Cię.
Nie dla tej osoby. 
Bo wspaniałym uczuciem jest to, że nie będzie miał nikogo takiego jak Ty.
Czyli mnie.
Tej której podczas śmiechu śmiały się też oczy.
Która drapała plecy podczas seksu.
Wyciskała pryszcze. 
Wskakiwała na biodra.
Gryzła. 
Krzyczała - "Czemu jesteś debilem?" podczas bójki. 
Całowała jak nikt.
Robiła pyszną zapiekankę.
Przyjeżdżała.
Śmiała się.
Kochała dotyk.
Kochała swojego chłopaka. 
Drapała zdrapki.
Trzymała za rękę.
Wierciła tyłkiem.
Kupowała słodkości. 
(Przypomnij sobie wszystkie dobre chwile!)
Była zawsze na każde zawołanie.
I wskoczyłaby w ogień. 
I oddałaby życie.
I dzięki Tobie. 
Teraz jesteś tylko przeszłością. 
Bo dokonałeś wyboru.


Nigdy więcej o Tobie.



Podczas, gdy ją ignorujesz - ktoś inny poświęca jej uwagę. 
Podczas, gdy dajesz jej kolejne powody do zmartwień - ktoś inny ją słucha.
Podczas, gdy doprowadzasz ją do płaczu - ktoś inny sprawia, że się uśmiecha.
Podczas, gdy Ty jesteś zbyt zajęty - ktoś inny ma dla niej czas.
Podczas, gdy Ty nie jesteś pewny czy ją chcesz - ktoś inny jest już pewien.
Nie myśl, że raz zdobyta będzie Twoja na zawsze.

Gdy gdzieś ...

Szpital to najgorsze miejsce na świecie. Nie dworzec, na którym ludzie się żegnają czy jakiś cmentarz. Szpital, szpital jest najgorszy. Byłam dziś w nim. Szpital dla dorosłych nijak ma się do dziecięcego. Jest stary, rodem z PRL-u, leżą tam śmiertelnie chorzy ludzie, bezdomni i moja mama. 
Cały dzień mam łzy w oczach, życie mi nie ułatwia, ludzie mi dowalają. Przyszłam tam. Moja mama się nie rusza, jest w ciężkim stanie. Nie wstaje w łóżka, cały czas ją monitorują. Drętwieją jej nogi, ma problem z ich poruszaniem, je na leżąco, siku robi do basenu. Chirurg spierdolił sprawę. Naciął jej rdzeń. Wypływa z niej płyn kręgowo-rdzeniowy. Ma za mało płynów i się przydusza i chyba zostało tylko się modlić, żeby ... nawet nie jestem w stanie tego napisać, żeby po prostu... zmniejszona ilość tego płynu powoduje wypływanie mózgu i prowadzi do śmierci. Widząc jej łzy w oczach, rozczochrane włosy. Przez to wszystko nie wiadomo czy lekarz zrobił to co miał zrobić, bo najnormalniej w świecie ratował moją mamę. I kiedy przyszedł do niej jak obudziła się z narkozy powiedział, że idzie zapalić, zdenerwowany tym, że tak bardzo to spierdolił.
A miała już chodzić na własnych nogach. 
I wszystko rujnuje się jak domek z kart, każdy dzień jest co raz gorszy, każdy dzień tworzy coś nowego. I nie ma wsparcia. I nie chce go.
Nienawidzę swojego życia, ale kocham moich przyjaciół.
I pierdole wszystkich, którzy nie są.